poniedziałek, 6 grudnia 2010

Will Ferguson : "Hiszpańska Mucha"



Wydawnictwo : Muza 2010
Liczba stron : 480
Ocena wciągnięcia : 6
Ocena ogólna : 6




Jack McGreary to sprytny, zdolny do oszustw dziewiętnastolatek mieszkający w Paradise Flats. Syn Finki i Szweda, jednakże żyjący tylko z nieco gburowatym, zdziwaczałym ojcem; matka umarła. Mimo swoich talentów chłopak rzuca szkołę i zamierza znaleźć pracę. Harówka w kopalni soli to niestety niekoniecznie to, o czym marzył. Wszystko zmienia się, kiedy Jack przyłapuje nieznajomego mężczyznę na drobnym kłamstwie. Virgil - bo tak nazywał się ów kanciarz, proponuje mu dołączenie do niego i jego przyjaciółki, Rose. Cała trójka wyrusza najpierw do Silver City, później w inne miejsca, w których są szanse na zdobycie pieniędzy przez świetnie obmyślane oszustwa. Jack zostaje powoli wprowadzany w świat przekrętów, ale dzięki swojej pojętności i rzadkim talentom znakomicie odnajduje się w świecie obłudy i kłamstwa. 
        Ferguson doskonale opisuje dwa zupełnie przeciwne światy - pierwszy, który poznajemy na początku, to świat nędzny, biedny, szary, opanowany przez suszę i kryzys finansowy. To w takim otoczeniu żyje główny bohater, Jack, zanim poznaje Virgila i Rose. Egzystencji w tym drugim, zdecydowanie lepszym, doświadcza dzięki swoim kompanom. Jest to życie w luksusie (na jaki mógł sobie pozwolić XX wiek), wśród zadymionych knajp, połyskujących aut, ciężkich papierośnic, energicznych tańcach kobiet i mężczyzn - tych pierwszych ubranych w długie, jedwabne suknie i piórka; drugich w spadających kapeluszach i zooty'ach. Autor świetnie oddaje klimat, sprawia, że czujemy się, jakbyśmy sami uczestniczyli w opisywanych zdarzeniach. 

    "Silver City tętniło nocnym życiem. Jazz zapuścił tutaj korzenie i każdy hotel lub klub wart swoich pieniędzy miał własną orkiestrę.[...]To był big-bandowy swing, i kiedy muzyka grzmiała, trębacze i klarneciści wstawali kolejno i grali solówki, a dwa kontrabasy i perkusja utrzymywały swingowy rytm, Virgil i Rose oddawali się ognistemu shim-sham-shammy,[...]. Rytm dudnił jak krew w skroniach. Od jazzu do szybkiego bluesa. Muzyka gęsta jak tytoniowy dym, ciepły i słodki. Tutaj nie obowiązywały żadne zasady mówiące, jak nisko dłoń partnera może ześlizgiwać się po plecach kobiety, nie było żadnych ostrzeżeń co do ruchów, które przekraczały granicę moralności Nie. Tylko taniec i muzyka, muzyka i taniec, oraz smak rumu na języku" *[1]

    Kolejną rzeczą, która sprzyja tak wysokiej ocenie i mojemu ogólnemu zachwytowi jest opisanie oszustw, jakie miały miejsce w pierwszej połowie XX wieku. A były to przeróżne kłamstwa, jak na przykład fałszywe pieniądze, gra w trzy karty czy podmienianie walizek. Autor książki uświadamia nas, że takie oszustwa autentycznie miały miejsce wtedy, kiedy ludzie byli najbardziej naiwni i łatwowierni. Jedni, nazwani frajerami i jeleniami, tracili na pomysłowości drugich, oszustów. Oszustów, którzy wmawiali sobie, że nie kradną, tylko zyskują na głupocie innych. Bo po co kraść, dostając pieniądze do ręki? 
   
  "Bez względu na to, czy byłbym milionerem, czy włóczęgą, uczynek był ten sam. Jeśli ukradłeś jabłko, to ukradłeś jabłko. NIe ma znaczenia, czyje to drzewo ani czy masz już w domu cały buszel owoców." *[2]
  
  Bohaterzy. To coś, co Fergusonowi wyszło naprawdę wspaniale. Od razu polubiłam wykwintną pannę Rose czy cwanego Virgila. A sam Jack... Jacka po prostu ubóstwiam! Za jego bystrość, pomysłowość, spryt i wygląd (po cichutku mam nadzieję, że przystojny mężczyzna z okładki to główny bohater). Podświadomie nazwałam go sobie moim prywatnym Buntownikiem z wyboru, chociaż wielkiego podobieństwa między nim a filmowym Willem nie ma. Każda ze stworzonych przez autora postaci ma swoje wady i zalety; żadna nie jest doskonała, co dodaje im realizmu i wzbudza sympatię w potencjalnym czytelniku. 
   "Hiszpańska Mucha" to powieść, którą polecam gorąco każdemu. Jeżeli lubicie klimaty, o jakich wspomniałam wyżej, intryguje Was XX-wieczna Ameryka przepełniona oszustwami i intrygami - przeczytajcie, a nie pożałujecie! Już sam tytuł*[3] zachęca (przynajmniej mnie) do wsadzenia nosa w książkę. Dodatkowo urocza okładka.. 

   "Każdy ma coś do stracenia. My tylko musimy to odkryć. Dumę. Opętanie. Punkt widzenia. Człowiek może je stracić za jednym zamachem." *[4]
      
   [1] "Hiszpańska Mucha", W. Ferguson, str. 186-187
   [2] Tamże, str. 63
 [3] Hiszpańska mucha to powszechna nazwa jednego z afrodyzjaków. Powoduje wzrost popędu seksualnego. 
   [4] Tamże, str. 220

0 komentarze:

Prześlij komentarz