poniedziałek, 5 listopada 2012


Kiedy zrecenzowałam ,,Jesteś bogiem", moi Czytelnicy okazali zadowolenie z tego pomysłu, z czego ogromnie się cieszę. Postanowiłam więc, że od czasu do czasu będę pisała o  film.
Na ,,It's kind of a funny story" (,,Całkiem zabawna historia") trafiłam zupełnym przypadkiem. Przeglądając facebook'owe śmietki zobaczyłam to -> zdjęcie, które zachęciło mnie do sięgnięcia po całość.
Piętnastoletni Craig (Keir Gilchirst) cierpi na depresję i od dawna ma myśli samobójcze. Szukając ucieczki od problemów, dobrowolnie prosi o - ba! domaga się - zapisania na oddział psychiatryczny. Zgłoszenie zostaje pozytywnie rozpatrzone, a przyjęty już chłopak poznaje na swojej drodze wielu wspaniałych ludzi - dorosłego (bo oddział dziecięcy akurat w remoncie) już Bobby'ego (Zach Galifianakis) i kilkunastoletnią Noelle (Emma Roberts). W ciągu obowiązkowych pięciu dni pobytu Criag zmienia swój światopogląd i zaczyna dostrzegać promyki słońca wydostające się zza szaroburych chmur. 
Na początku było dziwnie. No bo jak to, piętnastolatek, dla którego apogeum szczęścia byłaby śmierć, zgłasza się na oddział psychiatryczny? Dobrowolnie? Szczerze mówiąc, gdybym była na jego miejscu, unikałabym takich miejsc jak diabeł wody święconej. Starałam się być jednak wyrozumiała - może dzieciak miał być wyjątkowo inteligentny i dlatego ruszył głową, a nie sznurem (wybaczcie czarny humor;) albo nagle zaczął odczuwać, że stracił kontrolę i po prostu musiał coś z tym zrobić. 
Po upływie kolejnych minut filmu zmieniłam nieco zdanie na ten temat. Dałam się wciągnąć, pozwoliłam czarowi ,,It's kind of a funny story" zapanować nad moim umysłem. Film ten ma bowiem swój osobliwy urok - mimo smutnej, a nawet przerażającej tematyki miał w sobie tyle ciepła, pozytywnych emocji, humoru i mądrości, ile nie ma żadna komedia romantyczna. Ta dowcipna, dająca do myślenia opowieść o dorastaniu znacznie poprawia samopoczucie i pozwala uwierzyć, iż nawet z najgorszej sytuacji można znaleźć wyjście, ale tylko, jeśli się tego chce. 
,,Ten, kto nie jest zajęty rodzeniem się, jest zajęty umieraniem."
Tę mądrą sentencję rozesłałam sms'em do najbliższych znajomych, zapisałam sobie na dużej kartce, a nawet, co zdarza mi się wyjątkowo rzadko, opublikowałam na swoim facebook'owym profilu. Należy bowiem pamiętać, że w życiu nie da się stać w miejscu - albo rozwijamy się, albo cofamy. Co wybierzesz? 



6 komentarzy:

  1. Nie miałam pojęcia, że jest to ekranizacja jakiejś książki ;)

    Oglądałam już jakiś rok temu. Podobał mi się. Trochę dziwny, ale przyjemny i w gruncie rzeczy pozytywny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ajj, mój błąd :) To nie jest film oparty na książce, przepraszam za zmylenie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie troszkę się tym zdziwiłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie oglądałam, ale widzę, że warto :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakby tak przenieść bohaterów do polski i dac ich pracujacych w Opolu np. mamy tu jeden taki skup srebra. Opole do tego sie wysmienicie nadaja, ten skup ma klimat nie z tej ziemi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię psychiatryczne klimaty, więc chętnie obejrzę. Dzięki za informację ;)

    OdpowiedzUsuń