poniedziałek, 30 lipca 2012

Attica Locke: ,,Czarna woda"



 Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2011
 Język oryginału: angielski
 Tytuł oryginału: ,,Black Water Rising"
 Przekład: Tomasz Wilusz
 Liczba stron: 392


,,Czarna woda' trzyma w napięciu od pierwszej strony! Akcja toczy się w szalonym tempie, a zakończenie jest nie do przewidzenia..."


Kiedy przeczytałam tę jakże zachęcającą zapowiedź dobrej lektury obiecującej drżące ze strachu kończyny i włos stający na głowie, byłam pełna podekscytowania. Przyznaję bez bicia - uwierzyłam, naiwnie uwierzyłam w tę gwarancję kryminału wysokiej jakości. Jakie było moje zaskoczenie, gdy po stu, dwustu, trzystu stronach nie odczułam tego napięcia nawet przez minutę. Nie trafiłam także na szalone tempo - wręcz przeciwnie, akcja wlokła się, szła jak po grudzie. Teraz, świeżo po lekturze ,,Czarnej wody", mogę śmiało wybuchnąć gromkim, szyderczym śmiechem - cóż oni wypisują na tych okładkach, żeby przyciągnąć czytelnika! Wydawcy gotowi są obiecać Ci wszystko, bylebyś tylko kupił chociaż jeden egzemplarz. A że naiwne rybki, takie jak ja i multum innych, spragnionych wrażeń, amatorów mocnej powieści, nabrali się - to już inna sprawa.
No, ale od początku.
Jay Porter to prawnik - niestety nie taki, jakim chciał być. Jego najważniejszą klientką jest młodziutka prostytutka i póki co nie zapowiada się na nic więcej. Od czasu do czasu teść, pastor, ,,podrzuci" Porterowi jakąś drobną sprawę dotyczącą parafian - ale nic poza tym. Jay nie marzy jednak o karierze - przeciwnie, te rzeczy wyleciały mu już dawno z głowy. Chciałby tylko żyć w spokoju z żoną i dzieckiem, które jest już w drodze.
Odkąd Jay ratuje życie pięknej kobiety, wyławiając ją z wody, jego egzystencja przewraca się do góry nogami. Wystarczy jeden nieprzemyślany ruch, jedyny krok, a może stracić wszystko: rodzinę, pracę, nawet własne życie...
I w tym miejscu czar pryska.
,,Czarna woda" to tak naprawdę nie jest kryminał. Intryga pełni tutaj niewielką rolę. Autorka zarzuca nas bowiem pogadankami o konflikcie ras, strajkach i ogólnie polityce. Jeżeli kogoś - tak jak mnie - nie interesują takie tematy, może się poważnie znudzić podczas lektury.
Jedyne, co powstrzymywało mnie przed porzuceniem książki i zaprzestaniem czytania, to styl pani Locke. Całkiem przyjemny, bez niepotrzebnych ubarwień, wielce wyszukanego słownictwa. Chociaż, szczerze mówiąc - czy to nie jest standard w kryminałach? Poprawka, w prawdziwych kryminałach?
No, może jeszcze bohaterowie. Oni byli stosunkowo ciekawi - zwłaszcza pani burmistrz i Rolly, facet w czarnej, skórzanej kamizelce. Tę pierwszą postać polubiłam za upartość, odwagę i dążenie do spełnienia marzeń - te cechy bardzo cenię. Rolly, chociaż trzecioplanowo, sprawił po prostu wrażenie interesującego.
Sam Jay Porter natomiast to postać beznadziejna. Osiągając pewien wiek, człowiek powinien zacząć myśleć racjonalnie, stać się chociaż trochę odpowiedzialnym - zwłaszcza, jeśli w grę wchodzi nie tylko własne życie, ale i dwóch innych osób (w tym przypadku żony i dziecka, jeszcze w jednym ciele, ale niedługo).
Nie narzekam na to, że autorka w zły lub nudny sposób przedstawiła konflikty ras i inne, bardzo ważne zresztą, kwestie społeczne. Sęk w tym, że ja, biorąc do ręki ,,Czarną wodę", spodziewałam się mrożącego krew w żyłach thrillera, a nie powieści mówiącej w dużym stopniu o polityce. Może gdyby wydawnictwo zaprezentowało ten utwór inaczej, miałby szansę na więcej pozytywnych opinii.





5 komentarzy:

  1. Coraz częściej zdarza się, że książki są wydawane jako thrillery, kryminały i takich oczekujemy. Po przeczytaniu okazuje się, że albo więcej tam romansu, albo obyczajówki niż tego kryminału właśnie.... Takie mam wrażenie.
    Mnie też denerwuje, że kupuję ksiażkę, bo lubię mroczne kryminały, taki opis widnieje na okładce, a w środku ckliwe romansidło - czego nie cierpię....
    Daruję sobie "Czarną wodę".
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - nie mam pojęcia, dlaczego wydawcy nazywają książki kryminałami, thrillerami, zamiast wprost napisać, że to obyczajówka z intrygą w tle. Przecież wówczas ludzie byliby zupełnie inaczej nastawieni do lektury i być może nie oceniali tak surowo - no, chyba, że tylko ja tak to odbieram i krytykuję.
      Kryminał to ma być dla mnie przede wszystkim zagadka, szybka akcja (chociaż uwielbiam też np. Mankella, u którego fabuła rozwija się powoli, stopniowo), napięcie. Ma wciągać, niepokoić, intrygować. A nie taka paplanina...

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. A może to miał być kryminał polityczny? :D


    P.S. Staram się, żeby każdorazowe odwiedziny mojego miejsca w Sieci łączyło się właśnie z taką "pożyczką" pozytywnej energii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę - myślę, że byłoby to gdzieś napisane :) Chociaż może.. Tak czy inaczej, jestem na nie :D

      Wiem wiem, przeczytałam odpowiedź :) I odpisałam!

      Usuń
  3. książkę zdobyłam w jednym z konkursów, ale widząc opinie na jej temat po dziś dzień się za nią nie wzięłam.

    OdpowiedzUsuń