Wydawnictwo: Literackie 2O1O
Tytuł oryginału: ,,Blood Meridian or the Evening Redness"
Język oryginału: angielski
Przekład: Robert Sudół
Liczba stron: 444
O Cormacu McCarthy'm pisałam już w recenzji książki ,,W ciemność" . Co by się nie powtarzać, wspomnę tylko, iż jest to autor między innymi fenomenalnej ,,Drogi". Sam autor to postać bardzo tajemnicza i intrygująca, ponieważ prawie w ogóle nie udziela wywiadów oraz nie ma kontaktu z czytelnikami.
Tennessee, koniec lat 4O. XIX wieku. Czternastoletni, bezimienny dzieciak, ucieka z domu od ojca pijaka i wyrusza w podróż na Południe Stanów Zjednoczonych. Są to akurat czasy masakry Indian, a więc w tych zachodnio-południowych obszarach USA nie brakuje brutalności i morderstw. Dzieciak dołącza do gangu sędziego - bezlitosnego, psychotycznego zabójcy. Warto napomknąć, iż ów sędzia został stworzony na podstawie postaci autentycznego Johna Glantona.
,,Cztery są rzeczy, co mogą zniszczyć świat, powiedział. Kobiety, whiskey, pieniądze i czarnuchy. " [str. 28]
Jak to u McCarthy'ego bywa, narracja jest prowadzona bardzo chaotycznie, a znaki interpunkcyjne są ograniczone do minimum. Czytelnik może przez to stracić orientację, kiedy czyta dialog, a kiedy zwykły opis. Wiele rozmów przedstawionych jest w języku hiszpańskim.
Książka ta jest nazwana w Ameryce arcydziełem, a na pierwszej stronie widnieją komentarze, przez które czytelnik może się podekscytować, nie zaczynając nawet lektury. Są to bowiem opinie tak szaleńczo zachwalające, że trudno spodziewać się po tej pozycji czegoś słabego, napiszę więcej - przeciętnego. Myślę, iż psują one trochę odbiór utworu, ponieważ, jeżeli ktoś, podobnie jak ja, nie zachwycił się ,,Krwawym Południkiem", czuje wielki zawód.
Mimo oszczędnego języka autora, uważam, że książka była ciągnięta, przedłużana, a przez to najzwyczajniej w świecie nudna. Być może to filozoficzne elementy narracji, którymi uraczył nas McCarthy - owszem, dające do myślenia, ale w pewnych chwilach nużące. Kiedy czytelnik oczekuje brutalności i rzezi, zapowiedzianych już na samym początku, trudno skupić się na znaczeniu błyskawicy czy kamienia.
Sami bohaterowie wydali mi się bardzo interesujący, zwłaszcza dzieciak, który dzieciakiem wbrew pozorom nie był - bo jakie dziecko potrafi bez skrupułów wbić nóż w serce przypadkowemu człowiekowi? W tamtych czasach młodzi ludzie zostali pozbawieni dzieciństwa i młodzieńczej beztroski.
Również sędzia Holden, postać bezwzględna i przerażająca, uosobienie zła, spowodowała, że zerknęłam na ,,Krwawy południk" odrobinę łagodniej. Plus dla Cormaca McCarthy'ego za wykreowanie tak brutalnej i oddającej klimat osoby.
Powieść polecam cierpliwym. Jeżeli lubicie tego autora, jeżeli przepadacie za Dzikim Zachodem w literaturze - przeczytajcie, spróbujcie, nie zaszkodzi. Może ktoś bardziej ode mnie doceni fenomen ,,Krwawego Południka". Dla mnie to nic specjalnego, uważam, iż ,,W ciemność" tego pisarza jest zdecydowanie lepszą pozycją.
Zaczęłam czytać tę książkę i muszę przyznać, że doszłam tylko do połowy. Lubię McCarthy'ego, ale "Krwawy południk" rzeczywiście staje się nudny. Dla mnie dużym minusem są też streszczenia rozdziałów na samym początku, skoro wiem, co się stanie moja ciekawość się ulatnia. Na pewno dokończę powieść, ale raczej nie w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńOho, myślałam, że to ja jestem jakaś dziwna i nie doceniam geniuszu tej powieści. Mnie jakoś specjalnie streszczenia rozdziałów nie przeszkadzały - można je przecież omijac :]
UsuńSama nie wiem, może kiedyś...
OdpowiedzUsuń