piątek, 4 listopada 2011

Henning Mankell: ,,Morderca bez twarzy"



 Wydawnictwo: W.A.B. 2006
  Język oryginału: szwedzki 
  Tytuł oryginału: ,,Mordare utan ansikte" 
  Przekład: Anna Marciniakówna
  Liczba stron: 300
  1 część cyklu o komisarzu Kurcie Wallanderze

Henning Mankell to pochodzący ze Szwecji dziennikarz, pisarz i, co pewnie zdziwi jego czytelników, autor wielu sztuk teatralnych. Jest bowiem znany na całym świecie nie ze swoich scenariuszy, a z kilkunastu powieści kryminalnych. Ogromną popularność zyskał dzięki serii o komisarzu, który nazywa się Kurt Wallander. Ogólnie książek składających się na ów cykl jest dziesięć, ponadto kilka odrębnych tytułów. 
,,Morderca bez twarzy" to utwór rozpoczynający serię o tym policjancie.
W małej szwedzkiej wsi zostaje zamordowana para staruszków rolników, małżeństwo. Jedynym tropem jest słowo wypowiedziane przez umierającą kobietę - ,,zagraniczni''. Co oznaczać ma to słowo? Jak je rozumieć?
Sprawą tą zajmuje się komisarz Kurt Wallander. Czytelnik poznaje go w nieciekawym momencie - czterdziestolatka zaledwie trzy miesiące temu rzuciła żona, jego córka pojawia się i znika niczym zjawa, a ojciec nagle dostaje sklerozy.

Do mediów trafia informacja o tajemniczym cudzoziemcu. Ludzie są oburzeni - jak uchodźca może dopuścić się takiego czynu? Zaledwie kilka dni po morderstwie starców ktoś strzela do przypadkowego Somalijczyka. Policja otrzymuje pogróżki. Wszystko jest na głowie komisarza Wallandera. Jak sobie z tym poradzi, zważywszy na dodatkowe problemy osobiste?
Oczywiście, że sobie poradzi. Ale jak - o tym przekonacie się, czytając powieść ,,Morderca bez twarzy". Mnie się podobało i zamierzam z uśmiechem na twarzy sięgnąć po inne dzieła Henninga Mankella. Co mnie urzekło?
Przede wszystkim sam Wallander! Przezajefajny gość, so what, że staruch. I ma kozacką córkę.
No dobra, żartowałam. To znaczy nie, jeśli chodzi o głównego bohatera. Ten jest naprawdę świetny - zwykły, szary policjant borykający się z kryzysem wieku średniego i z nadwagą. Rozwodnik, nie ma kontaktu ze swoją córką. Staje się coraz bardziej zgorzkniały, w dodatku nawet nie potrafi porządnie zająć się morderstwem. W sprawach uczuciowych również nie wychodzi mu najlepiej - próbuje zalecać się do nowej prokuratorki, jednakże niekoniecznie mu to wychodzi. Czy coś Wam to przypomina? Oczywiście! Normalne życie, normalne problemy, normalnych ludzi. I o to chodzi. Kurt Wallander to nie jest żaden super-ekstra-hiper-bohater policjant i nie wiadomo co jeszcze. Autor wykreował go na realnego, przeciętnego przedstawiciela płci męskiej.
W pewnych momentach powieść ,,Morderca bez twarzy" przypominała mi ,,Ślepą boginię", inny kryminał skandynawski. Otóż w obu tych książkach ukazana jest żmudna, męcząca i nudna praca policji. Pozornie zero tropów, żadnych wskazówek, a czas leci, terminy gonią. Poza tym zarówno w jednym, jak i w drugim utworze bohaterzy są pospolici - tu Kurt Wallander, tam Hanne Wilhelmson. Tacy szarzy, tacy zwykli, a jednak czytelnik lubi ich bardziej od wyidealizowanych świetności.
Cóż mogę rzec - polecam z czystym sumieniem. Mankell w ciekawy sposób mówi o nacjonalizmie. Mnie zainteresował. Liczę na więcej.

________________________________________________________________________________
No, to się jeszcze pochwalę nowymi zdobyczami nabytymi dziś w bibliotece - wspominałam o tym tutaj, pisałam również w komentarzu do Silaqui, że prawdopodobnie wybiorę się na łowy. I złowiłam! Pięć smakowitych staroci: ,,Korzenie traw" Woodsa (sama nie wiem, co to jest), ,,Świat dla Juliusza" Echenique (to już druga książka tego wydania kupiona w bibliotece), dwie pierwsze i jedyne zresztą części serii Dirk Gently Douglasa Adamsa (,,Długi mroczny podwieczorek dusz" oraz ,,Holistyczna Agencja Detektywistyczna Dirka Gently") i kolejnego Dicka - ,,Galaktyczny Druciarz".
Ponadto skusiłam się na biblioteczne nowości (te już niestety do oddania) i nie tylko. Upolowałam ,,Jutro" (pierwszą część, z ciekawości), nowy kryminał Barclay'a, czyli ,,Największy lęk" (o innej powieści autora pisałam tutaj) oraz dwa nowe kryminały Tess Gerritsen - ,Labirynt Kłamstw", ,,Dolina umarłych". I, uwaga uwaga... KLAUDYNĘ Colette! Trafiłam na nią zupełnym przypadkiem, rzuciło mi się w oczy nazwisko. O dziwo, wszystkie części wydane są w jednym tomie. Chociaż... może to i lepiej ;)
Rozpisałam się niemiłosiernie, a do napisania jeszcze recenzja ,,Rzeźni numer pięć". Ale to już jutro.


13 komentarzy:

  1. Ci Skandynawowie muszą mieć na prawdę sielskie i pozbawione zmartwien życie, że głównie piszą thrillery i kryminały :) Z tego co się orientuję to nawet serial powstał o tym komisarzu, ale niestety porzuciłam go na rzecz House'a :) Jakoś mnie nie kręcą morderstwa... może zimą :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdarzyło mi się obejrzeć kilka odcinków serialu o Wallanderze, ale było jakoś... nudno. Zdecydowanie wolałabym przeczytać książkę, bo skandynawskie kryminały są naprawdę dobre - ekranizacje już niekoniecznie:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. She - dodałyśmy u siebie komentarze niemalże w tym samym czasie, masz minutę spóźnienia :)
    Może przedstawiają w książkach przebieg swoich snów? Dręczeni koszmarami nocy, za dnia sielanki nie zaznają ;)
    Ano serial jest, ale nie interesowałam się tym nigdy. I akurat w tym nic się nie zmieniło :)
    Ha! W ,,Mordercy bez twarzy" śniegu nie znajdziesz!

    OdpowiedzUsuń
  4. Isadora - ja tylko słyszałam o tym serialu, ale - jak pisałam She - nie zwróciłam na niego uwagi. Bo widzisz, mimo że jestem osobą przekorną i robiącą wiele rzeczy na opak, akurat w tym przypadku wolę zaczynać od literatury:)

    OdpowiedzUsuń
  5. heh, postaram się poprawić następnym razem ;p A skoro oni maja takie sny, to ja sie boje zapytac co oni jedza przed snem ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli natrafię na nią w bibliotece, to czemu by nie przeczytać? :) A książkę ,,Jutro'' szczerze polecam! :PP

    OdpowiedzUsuń
  7. Cassiel - :)) Zobaczymy, czy mi podejdzie :)

    She - a to jedzenie ma jakiś związek ze snem? Nie wiedziałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam to samo, jak czytałam :) klik
    I się zaczęło, poleciałam z Mankellem prawie do końca.

    Ciekawa jestem Twoich wrażeń z "Druciarza" :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Silaqui - hmmm, czyżby... Dicka? ;))

    Agnes - zaraz przeczytam Twoją recenzję. Oj, ja też polecę, ja też ;)
    Sama jestem ciekawa tego autora :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię kryminały Mankella, ale zdziwiło mnie Twojego porównanie do "Ślepej bogini", która moim zdaniem jest o wiele gorsza. Ja przynajmniej nie zauważyłam zbyt wiele podobieństw, być może dlatego, że książka Holt nie przypadła mi do gustu ;).

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgadzam się z Isadorą, nudno mi się wydało..nic oryginalnego. Ale na pewno jeszcze po jakiś sięgnę tego pana by mieć porównanie:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń