Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2002
Język oryginału: angielski
Tytuł oryginału: ,,Fear nothing"
Czas trwania: 13 godzin 22 min
Czyta: Leszek Teleszyński
Panie i Panowie - poległam. Przyznaję się bez bicia. Byłam - i nadal jestem rozeźlona. Przesłuchałam tego audiobooka około dwóch godzin i stwierdziłam, że nie będę się dalej męczyć.
Przede wszystkim czytający pan Teleszyński. Może komuś odpowiada, mnie niestety nie. Miałam ogromny problem ze zrozumieniem tego, co czyta mężczyzna. On po prostu bełkotał. Ja, przyzwyczajona do wyraźnej i wyrazistej mowy z ,,Psów z Rygi" byłam zupełnie zdezorientowana i zirytowana.
Po drugie - jakość. Nie mam pojęcia, dlaczego, ale była ona fatalna. Nie dość, że strasznie cicho, to jeszcze szumiało.
Wszystko to utwierdziło mnie w przekonaniu, jak wiele zależy od czytającego. Od teraz zamiast marnować pamięć (mb) i transfer, będę wypróbowywać audiobooka, słuchając fragmentu. Uznałam, że nie warto męczyć się i denerwować. Przecież czytanie i słuchanie książek to ma być przyjemność, a nie katorga.
O ,,Zabójcy strachu" nie jestem w stanie nic napisać. Nie potrafiłam się na długo skupić na treści. Być może kiedyś zapoznam się z wersją papierową, aczkolwiek wydaje mi się, iż nie jest to dobra książka.
Tymczasem szykuję się do spania. Teraz będę słuchać ,,Igrzysk śmierci". To mój pierwszy audiobook z kobietą w roli czytającego.
No proszę! A mnie się wydawało, że Teleszyński ma ciepły, radiowy głos, a tu taka porażka! Współczuję, może następnym razem trafisz lepiej:(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Czytałam kilka książek Koontza, ale tej jeszcze nie znam.
OdpowiedzUsuńI dlatego ja się audiobooków boję ;) Co prawda teraz "podsłuchuję" sobie "Diabeł ubiera się u Prady", gdzie czyta kobieta i robi to bardzo wyraźnie, ale jednak audiobooki są nie dla mnie. Skoro umiem czytać i mam kiedy, to nie potrzebuję takich wymysłów.
OdpowiedzUsuńTeż mam taki problem z audiobookami, jestem bardzo wymagający jeśli chodzi o osobę czytającą.:) Jednak samodzielne czytanie jest o wiele... fajniejsze?:)
OdpowiedzUsuńMoja Mama przepada za "Igrzyskami śmierci", właśnie teraz po raz kolejny czyta trzecią część :)
OdpowiedzUsuńCo do audiobooków zaś, to na razie zaliczyłam przygodę z "Krzyżakami" (nie pamiętam niestety, kto czytał) i muszę przyznać, że również jestem zawiedziona. Było to jak dla mnie za szybko i nic nie zrozumiałam ;/ Dlatego wolę pozostać przy tradycyjnej formie książki - papierowej :)
PS Przepraszam, że znów zawracam głowę, bo mam kolejne pytanie dotyczące sprzedaży i wymiany książek. W jaki sposób kupujący przesyła pieniądze za książkę: pocztą, przelewem lub inaczej? I czy najpierw musisz otrzymać kwotę i dopiero potem wysyłasz książkę?
Serdecznie pozdrawiam i z góry dziękuję za odpowiedź.
Nie słucham książek, ale może kiedyś spróbuję jeszcze raz, bo niestety jakoś nie potrafię się skupić. Właściwie jestem pewna, że spróbuję, ale na pewno ważne jest, jak ktoś czyta. Jak bełkocze, no to nie dziwię się, że to nie do przejścia.
OdpowiedzUsuńCo do Koontza, to ja mam do niego sentyment, ale wiem też, że kilka ksiażek "skopał". Polecam "Opiekunów".....
Ahh te audiobooki. MAm w planach po jakiegoś sięgnąć ale co z tego wyjdzie to nie wiem. Nie potrafię się zbytnio skupić na słuchaniu książek. Dużo bardziej wolę czytać.
OdpowiedzUsuńLubię Koontza i nie wierzę, że jakaś jego książka mogłaby być zła i niegodna polecenia :D Może to dlatego, że to audiobook. Ja nie jestem przekonana do tego rodzaju "literatury".
OdpowiedzUsuńA ja wolę tradycyjne, papierowe książki :)
OdpowiedzUsuń