Wydawnictwo: MAG 2010
Język oryginału: angielski
Tytuł oryginału: ,,Bite me. A love story"
Przekład: Jacek Drewnowski
Liczba stron: 320
Chyba nie muszę nikomu oznajmiać, że Christophera Moore'a uwielbiam, a jego książki czytam z uśmiechem na ustach (ale nie zwykłym, tylko takim szyderczym) od pierwszej do ostatniej strony. Autor ten idealnie trafia w moje, niewątpliwie specyficzne, poczucie humoru - podobnie zresztą jak i Terry Pratchett.
,,Gryź, mała, gryź" to już trzecia i ostatnia część trylogii "Love Story" - poprzednie, ,,Krwiopijcy" oraz ,,Ssij, mała, ssij" podobały mi się bardzo. Ta seria to takie prześmiewcze podejście do wampirów, po brzegi wypełniona ironią. To wręcz parodia - tych nie cierpię, Moore jest wyjątkiem.
W pierwszym tomie poznajemy dwudziestosześcioletnią Jody oraz dziewiętnastoletniego Tommy'ego, którzy poznają się przypadkiem i zakochują się w sobie. Jody wieczór wcześniej została zamieniona w wampira, a niedługo potem jej partner z osobistego pomagiera awansuje na krwiopijcę. Wszystko byłoby ładnie i pięknie, gdyby nie osiemsetletni ,,stwórca" Jody, który staje na drodze zakochanej parze.
Jody stopniowo uczy się wampirzych sztuczek - zamienianie się w mgłę, polowania, dostrzegania aur ludzi. Niestety jej chłopak, gwoli ścisłości nieco niezdarny, ma z tym większy problem niż ona. Dodatkowo Zwierzaki (znajomi Tommy'ego, gromada bardzo rzadko trzeźwych chłopców - mężczyzn) robią z życia kochanków jeden wielki bałagan. Wówczas pomocną dłoń wyciąga Abby Normal, nastolatka często zmieniająca swój image, która marzy o byciu Mroczną Panią Nocy.
W ostatniej części dzieje się wiele - Jody i Tommy tkwią w posągach z brązu, Abby znalazła swoją drugą połówkę, a wataha kotów - wampirów opanowała całe miasto. Jak potoczą się losy bohaterów książki "Gryź, mała, gryź"?
Zarówno pierwsza, jak i druga część wyjątkowo zabawnego cyklu Love Story mnie zachwyciła, rozbawiła, bardzo wciągnęła. Niestety nie mogę tego powiedzieć o ,,Gryź, mała, gryź". Wręcz przeciwnie - okropnie się zawiodłam. Ta książka, strona po stronie, stawała się coraz bardziej nudna. Owszem, humor typowo Moore'owy udało się zachować pisarzowi, jednakże to tyle jeśli chodzi o pozytywne strony lektury. Czytając, miałam nieodparte wrażenie, iż pan Christopher pisał, na siłę wymyślając coraz to bardziej beznadziejne wydarzenia. Szczury- i koty - wampiry? Według mnie to dobry pomysł, ale trudny do wykonania. Autor sobie z tym nie poradził, napchał tylko wiele wątków, których finał wypadł bardzo kiepsko. Nie wspominając już o tych niedokończonych epizodach...
W "Gryź, mała, gryź" Christopher Moore najwięcej uwagi poświęcił Abby Normal, (o której pisałam w recenzji książki "Ssij, mała, ssij"), natomiast o Jody i Tommym chyba zapomniał (pomijając fakt bezlitosnego umieszczenia pary kochanków w figurach z brązu, ale wszystko się wyjaśni). Ta pierwsza postać jest bardzo zabawna, ma ciekawy światopogląd i talent do pisania pamiętników, aczkolwiek wątki o niej powinny być w umiarkowanej ilości. Ja czułam przesyt.
,,Gryź, mała, gryź" mówię zdecydowane NIE, ale i tak warto było - nie lubię zostawiać niedokończonych cykli.
A ja pierwszy raz słyszę o tej serii, ale już po samych tytułach bardzo mi się podoba. Widzę, że zapowiada się ciekaw i wesoła lektura i chętnie więc poznam cały cykl "Love Story".
OdpowiedzUsuńSłyszałam gdzieś o tej serii i chyba nawet czytałam gdzieś pozytywną recenzję tej części. Ale skoro mówisz, że przekombinowana, to moje zainteresowanie nieco spada. Nie lubię wciągać się w cykl, o którym wiem, że fajnie się rozwija i miernie kończy. Czasu szkoda, ot co.
OdpowiedzUsuńA mnie rozwala tytuł... bardzo działa na wyobraźnię xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!:)
Pierwszą część uwielbiam - chyba żadna powieść nie sprawiła, że śmiałam się przy jej czytaniu na głos. Druga też była świetna. No to trzeciej nie będę szukała. Wolę mieć dobre wspomnienia. ;)
OdpowiedzUsuńBeatrix - ja również bardzo śmiałam się przy dwóch pierwszych częściach. Lektura trzeciej to Twoja decyzja:)
OdpowiedzUsuńIsadorora - o tak, tytuł jest interesujący i niekonwencjonalny :)
Futbolowa - Oj, ja też nie lubię takich cyklów. Lepiej reaguję na odwrotność :) Jeżeli nie "Love Story" to może poszukaj innych książek Moore'a?
Cyrysia - polecam ;))
A ja chyba jeszcze nie czytałam żadnej książki tego autora i bardzo żałuję, że w najbliższym czasie tego nie zrobię. Mimo wszystko posiadam jakąś blokadę przez lekturą Christophera Moore'a.
OdpowiedzUsuńnie słyszałam o tej trylogii, ale wydaje się ciekawa :)
OdpowiedzUsuńLena - ciekawa jestem, dlaczego. Chociaż ja też tak mam jeśli chodzi o niektórych autorów ;)
OdpowiedzUsuńKurczę to troszkę jestem zawiedziona tą książką Moora... jednak z ciekawości pewnie kiedyś po nią sięgnę:)
OdpowiedzUsuńChristopher Moore napisał nie tylko słynne trzytomowe "love story" ("Krwiopijcy", "Ssij, mała, ssij" oraz "Gryź, mała, gryź") ale również "Baranka" (moją ulubioną - gorąco polecam), "Brudną robotę", "Najgłupszego anioła" (jego pierwsza książka) oraz "Wyspę wypacykowanej kapłanki miłości". Wszystkie są godne polecenia!
OdpowiedzUsuń