Wydawnictwo : Świat Książki 2010
Tytuł oryginału : "Still life"
Język oryginału : angielski
Przekład : Jerzy Jan Górski
Liczba stron : 397
Ocena wciągnięcia : 6
Ocena ogólna : 5
Joy Fielding to autorka słynąca z książek psychologicznych, w których porusza kobiece (i nie tylko) problemy. W jednej ze swoich najnowszych dzieł, "Martwej naturze", mówi o kobiecie mającej wypadek samochodowy i zapadłej w śpiączkę. Jednak czy będąc w takim stanie faktycznie nie słyszy się otoczenia? Jak to jest być biernym obserwatorem - słyszeć, lecz nic więcej?
Casey to urocza, energiczna i pomysłowa trzydziestolatka będąca spadkobierczynią ogromnej fortuny bogatego ojca i właścicielka firmy zajmującej się projektowaniem wnętrz. Do pełni szczęścia brakuje jej jedynie dziecka, bo poza tym ma chyba wszystko, co potrzebuje - kochającego męża, pomocne przyjaciółki i wiedzie spokojne, przyjemne życie.
I pomyśleć tylko, że wystarczy ułamek sekundy, aby cały świat legł w gruzach. Kiedy pewnego dnia Casey po spotkaniu ze znajomymi wraca do samochodu, zostaje potrącona przez tajemniczy samochód, którego właściciel ucieka z miejsca wypadku. Od tego czasu nic nie będzie jak dawniej - zamiast w swojej sypialni u boku męża, kobieta będzie musiała spędzić mnóstwo nocy w szpitalnym łóżku wśród wrednych pielęgniarek. Cała energia ulatuje niczym z przebitego balona, pozostaje tylko czekać i... słuchać, bo to jedyne, co w stanie śpiączki może Casey. Czy i jak przyjdzie jej przetrwać? Kiedy i czy w ogóle skończy się czas oczekiwania? I przede wszystkim - kto i dlaczego zdecydował się na tak okrutny czyn jak potrącenie drugiego człowieka? A może to był tylko nieszczęśliwy wypadek?
Lektura "Martwej natury" dostarczyła mi wielu wrażeń - złość, przerażenie, strach, niedowierzanie, wiara, szczęście, zaskoczenie.. Była również źródłem pytań, na które odpowiedzieć sobie muszę sama. Książka uświadamia nam, iż wystarczy jedna krótka chwila, aby zniszczyć wszystko, co się dotychczas osiągnęło i wydaje mi się, że świadomość tego nie jest uszczęśliwiająca. Myślę jednak, że stracić można jedynie te materialne wartości - pieniądze, dom, pracę, samochód. Doskonałym przykładem takiego przebiegu zdarzeń jest główna bohaterka książki, Casey, która zdobywszy bardzo dużo, bardzo dużo również utraciła, ale co z odwiedzającymi ją nieustannie przyjaciółmi, wciąż kochającym mężem, miłością między tą dwójką? Przetrwała. Jak myślicie, czy wpływ na to mają siły wyższe - na przykład Bóg, przeznaczenie, los? Bo chociaż paznokieć może się złamać, odrośnie - to samo jest z przedmiotami materialnymi.
"To, co przydarzyło się Casey, dowodzi jedynie, że nigdy nie dowiemy się, ile nam jeszcze życia pozostało na tej ziemi, i dlatego mamy obowiązek cieszyć się każdą chwilą, jeśli pojawia się taka szansa" [1]Bohaterowie stworzeni przez panią Fielding momentami irytują, innymi wzbudzają sympatię. Najlepsze, że każdy z nich jest niezwykle realistyczny, zresztą podobnie jak cała książka i wydarzenia w niej opisane. Czyni to "Martwą Naturę" jeszcze lepszą powieścią i jeszcze więcej przekazującą. Myślę, że pozostałe posiadane przeze mnie utwory autorki nie będą długo czekać.
"Martwa natura" to utwór niewątpliwie warty przeczytania - choćby żeby dostrzec te wartości, jakich się nie utraci nigdy (jeżeli są prawdziwe) i żeby odróżnić te drugie. Polecam!!
Ja już się poznałam z ta Panią i wiem, że Ona może zaczarować słowami i stworzyć taki klimat, że łooooo ;)
OdpowiedzUsuńGdziekolwiek jadę, zabieram Joy Fielding ze sobą, lubię jej książki,ostatnio jednak nie udało mi się przeczytać właśnie tej pozycji, mam nadzieje, że nadrobię szybko:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie się zapowiada. Dopisuję do listy. :)
OdpowiedzUsuńWow super recenzja..! zaachęciłaś mnie do przeczytania tej książeczki.
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada ;) Chętnie po nią sięgnę w wolnej chwili. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam Joy Fielding. I bardzo chcę tą książkę przeczytać:) Nie wiem kiedy to nastąpi:D Ale mam nadzieje wkrótce:) Po tak zachęcającej recenzji już w to nie wątpie;D
OdpowiedzUsuńlubię tę pisarkę, więc tej książki na pewno sobie nie odmówię :)
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze pisarstwa Joy Fielding, ale po Twojej recenzji to się zapewne zmieni :)
OdpowiedzUsuńTajemnica - o, dobrze powiedziane:)
OdpowiedzUsuńLotta - trzymam kciuki!
Vampire, Debboscar, Sylvia, Dosiak, Kasandra - cieszę się, że zachęciłam Was i oczywiście polecam:)
Izuś - no to się cieszę i obyś szybko miała okazję przeczytać "Martwą Naturę":)
Lubię ostatnio takie książki, więc chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu chodzą za mną książki Joy Fielding. Po tą koniecznie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tej autorce, ale może kiedy sięgnę po jej książki. Z tego co napisała, warto :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny - polecam gorąco i cieszę się, że się zainteresowałyście :))
OdpowiedzUsuńprzyznaję - zachęciłaś mnie strasznie swą recenzją :)
OdpowiedzUsuńkiedy ja na te wszystkie książki znajdę czas? :)
ach, jak się cieszę, że ją kupiłam:) tylko kiedy ten ogonek czytelniczy podgonię, żeby do niej w końcu dotrzeć???:)
OdpowiedzUsuńKinga - cieszę się ogromnie!
OdpowiedzUsuńKaś - ja również się cieszę oraz życzę miłej lektury:)
mam ją na oku od jakiegoś czasu. muszę w końcu ją zdobyć!
OdpowiedzUsuńNie znam tej autorki. Oczywiście chętnie się skuszę, aby ją poznać.
OdpowiedzUsuńDominika - a ja trzymam za Ciebie kciuki!:)
OdpowiedzUsuńBeatrix - cieszę się bardzo:)
No, zachęciłaś mnie do tej książki. Nazwisko Fielding do tej pory kojarzyło mi się z niejaką Helen, z tego co pamiętam, autorką "Dziennika Bridget Jones". :P
OdpowiedzUsuńAle czas nadrobić zaległości i braki :P
Przydałoby się sięgnąć po ksiażkę tej Pani
OdpowiedzUsuńNigdy nie ciągnęło mnie do takiego typu książek , ale kto wie może akurat po tą pozycję sięgnę. Czekam na kolejną recenzję ;) Pozdrawiam i zapraszam do mnie .
OdpowiedzUsuńhttp://miedzy-ksiazkami.blogspot.com/
Pan R - hah, nawet o tym nie pomyślałam :D Nieźle:)
OdpowiedzUsuńLena - polecam:))
Innamorato - właśnie do Ciebie zaglądam:) Kolejna recenzja już wkrótce - czeka na potwierdzenie przez serwis:)
czytałam całkiem niedawno i również polecam :)
OdpowiedzUsuńhttp://prywatna-poczytajka.blogspot.com/
Mam nadzieję, że zakładka się nie przykleiła do koperty, bo mi się lakier zglutował i za grubą warstwę nałożyłam :) a chciałam szybko wysłać i nie wiem czy wyschnął dobrze ;)
OdpowiedzUsuńEw. - o proszę, pierwsza osoba, która przeczytała:)) Śmigam do Ciebie.
OdpowiedzUsuńIsabelle - nie, nie, nie, absolutnie. Wszystko ładnie pięknie, jeszcze raz dziękuję!:*
Na razie niezbyt interesują mnie takie książki, ale kiedyś pewnie sięgnę.
OdpowiedzUsuń