środa, 5 lutego 2014

Yrsa Sigurdardóttir: ,,Statek śmierci"


 Wydawnictwo: Muza 2013 
 Język oryginału: islandzki 
 Tytuł oryginału: 'Brakið'
 Przekład: Małgorzata Bochwic-Ivanovska
 Liczba stron: 336 

Statki w literaturze i filmie grozy pojawiają się stosunkowo często. Nic w tym dziwnego - powierzchnia, po której się poruszają, wywołuje uczucie niepewności i bardzo często lęk. Można zatem pomyśleć, że stworzenie dobrej książki o tragedii na okręcie to nic trudnego. Czy rzeczywiście? 

W porcie w Reykjawiku rozbija się luksusowy jacht. Statek jest... całkowicie opuszczony, nie ma w nim ani jednego człowieka. Co stało się z trzema członkami załogi oraz z czteroosobową rodziną, która weszła na pokład? Czy to możliwe, że wszyscy rozpłynęli się w powietrzu? Prawniczka Thora, na polecenie rodziny zaginionych, ma wyjątkowo trudne zadanie - dowiedzieć się, co tak naprawdę się wydarzyło podczas rejsu. 

Autorka po raz kolejny udowadnia, że niebanalne pomysły i umiejętność przykucia uwagi czytelnika to niewątpliwie jej atuty. Dlaczego niebanalne? Otóż częstym motywem występującym w kulturze są statki widma - nic w tym dziwnego, zważywszy na fakt, jak interesująca jest legenda żeglarska o owym okręcie. Na tyle, iż istnieją dwie jej wersje. Statek zaś, który owszem, przypływa do portu, ale bez żywej duszy na pokładzie, to nietypowy pomysł.

Yrsa Sigurdardottir potrafi sprowadzić na manowce - i bynajmniej nie z powodu nie najgorzej uknutej intrygi. Będąc w połowie książki można wciąż myśleć, że jest to literatura grozy, co z technicznego punktu widzenia nie jest prawdą. Mimo to podczas czytania odczuwa się lęk, niepewność - nie jakiś tam strach, tylko zwyczajnie lęk. Niejednego powieść ta skutecznie odstraszy od podróżowania statkami - a za to należą się brawa dla pisarki.

Zastanawiające jest, dlaczego wydawnictwo Muza nie ufa osobie, która okrzyknięta została najlepszą islandzką autorką książek kryminalnych. Okładka byłaby bardzo ładna, gdyby nie mnogość napisów, w dodatku zupełnie niepotrzebnych - bo po co trzykrotnie informować potencjalnego kupca, że to thriller? Czy nie wystarczy raz? Czy czytelnik nie dowie się tego po przeczytaniu opisu z tyłu? Spokojnie wystarczyłoby podanie tytułu oraz imienia i nazwiska autorki.

Statek śmierci to lekka, niewymagająca myślenia historia, którą przeczyta się błyskawicznie, ale w pamięci może pozostać na długo. Zapomnimy o bohaterach i o tym, jak przebiegało śledztwo, ale zapamiętamy zarys fabuły i oryginalny pomysł. W ramach relaksu - jak najbardziej warta przeczytania. 

1 komentarz:

  1. Nie była to najgorsza książka Yrsy, ale nie najlepsza. Ale muszę przyznać, że czytało mi się świetnie

    OdpowiedzUsuń