wtorek, 26 listopada 2013

Andrzej Ziemiański: ,,Achaja, tom 2"


 Wydawnictwo: Fabryka Słów 2003
 Język oryginału: polski
 Liczba stron: 558
 Tom 2 cyklu o Achai 

O Andrzeju Ziemiańskim i o tym, że zdecydowanie zachęcił mnie do częstszego sięgania po fantastykę, wspominałam niedawno przy okazji recenzowania pierwszego tomu cyklu o Achai. Spotkałam się z wieloma niepochlebnymi opiniami na temat tych powieści, mnie się natomiast bardzo podobała część pierwsza - a przynajmniej na tyle, że z niecierpliwością pobiegłam do biblioteki wypożyczyć kolejną. Gabaryty, cóż, zadowalające, bo to wciąż ponad pół tysiąca stron przyjemności, chociaż w trzecim tomie, który już spokojnie spoczywa na półeczce ''do pilnego przeczytania", jest ich już zaledwie czterysta. Szkoda. 
Po tym, jak Achaja była księżniczką Troy, członkiem armii, niewolnicą, prostytutką i stała się szermierzem natchnionym, prawdopodobnie dziewiętnastoletnia już niewiasta (ona sama nie jest pewna, ile ma lat) zdecydowała się spocząć w małym królestwie Arkach. Przyciągnęła ją do tego miejsca wolność, której nie znalazłaby nigdzie indziej. Tu nawet chłopi w karczmach zaklinają królową, posłów i całą władzę. To wojowniczkę urzekło. 
Jednakże los nie pozwala dziewczynie spoczywać na laurach - po tak wielu próbach wytrwałości i siły, Achaję czekają kolejne wyzwania i trudne wyprawy. Bohaterka odkryje w sobie coś, o czym kiedykolwiek wcześniej nawet nie śniła. Pozna nowych ludzi, będzie miała okazję zmierzyć się z samym mistrzem. Jak to się skończy? 
W środkowym tomie Andrzeja Ziemiańskiego, bez dwóch zdań króluje tytułowa bohaterka - to na niej skupia się autor, inne postacie pozostawiając daleko w tyle. Czarownik Meredith (nie mam pojęcia, dlaczego, ale ciągle nazywam go Mordimerem) ukazał się zaledwie na początku powieści, a szubrawcy Sirius i Zaan niby nadal coś knują i kombinują, ale z dala od czytelniczych oczu, a przynajmniej do połowy utworu ich obecność jest zdawkowa. Ja nie miałam nic przeciwko tej zmianie, ponieważ wątki Achai są moim zdaniem najciekawsze i z najbardziej wartką akcją. 
Język pozostał ten sam - pełen wulgaryzmów (jak to w wojsku), prosty, zrozumiały. Ziemiański niestety wciąż ma skłonności do szowinistycznych opisów, jak to przez króciutką skórzaną spódniczkę, opinającą zgrabne pośladki kobiety, było wszystko widać, i inne takie. Osobiście nie razi mnie to na tyle, abym zaprzestała lektury, aczkolwiek zdecydowanie zniesmacza. 
W tomie drugim dzieje się bardzo dużo, ale i tak mniej niż w pierwszym. Widocznie autor miał mniej pomysłów albo zamierza zaskoczyć czytelników w finałowej powieści. Zobaczymy. 
Ja będę zachwalać, polecać, zachwycać się tą serią - bo bardzo ją lubię, wciąga mnie, relaksuje oraz ostatecznie zachęciła do fantastyki. Ciekawa jestem ekranizacji. Polecam gorąco!

1 komentarz: