piątek, 13 września 2013

,,Dziewiąte wrota", reż. Roman Polański


 Premiera: 4 luty 2000
 Reżyseria: Roman Polański
 Scenariusz: Roman Polański, John Brownjohn, Enrique Urbizu
 Produkcja: Francja, Hiszpania, USA


 Kiedy zapoznałam się z opisem filmu ,,Dziewiąte wrota", poczułam się zaintrygowana. I nie, nie chodzi o Johnnego Deepa, on na mnie nie robi absolutnie żadnego wrażenia. Rzecz w tym, że to film o książkach, o bibliofilu, a przy okazji poruszający tematy satanistyczne... Czemu nie. Włączyłam. 
Dean Corso (Johnny Deep) to bibliofil. Jego konikiem jest odnajdywanie bezcennych starodruków. Jeden z bogatych kolekcjonerów literatury, Boris Balkan (Frank Langella) zleca mu odszukanie dwóch, jedynych poza jego własnym, egzemplarzy księgi ,,Dziewięć Wrót Królestwa Cieni". Autor dzieła został spalony na stosie za przypuszczalne kontakty z szatanem. 
Corso wyrusza w podróż na poszukiwania tajemniczych ksiąg. Nie spodziewa się, jak niebezpieczny może się okazać ów wojaż, ani jakie będą jego konsekwencje. Napotka na swojej drodze ludzi-zagadki. 

Roman Polański po raz kolejny udowodnił, że kunszt i klasa towarzysząca filmom, które wyreżyserował, może porwać, zaskoczyć oraz zachwycić. Powraca do tematyki poruszanej już wcześniej w jego ekranizacji ,,Dziecko Rosemary", gdzie tytułowa bohaterka urodziła dziecko diabła. Tym razem wspomniany szatan nie objawia się jako niewinny noworodek, ale jako istota wszechobecna, która może być autorem tajemniczej księgi. Muszę jednak przyznać, iż motyw występujący w ,,Dziecku Rosemary" w 1967 roku wypadł znacznie lepiej, niż w dużo nowszych ,,Dziewiątych wrotach". Porównując oba zakończenia, ,,Dziewiąte wrota" wypadają bardzo słabo, podczas gdy ,,Dziecko Rosemary" trzymało w napięciu do samego końca. 
Mimo wszystko cały film - jego niepowtarzalny klimat i wzrastające napięcie, przysłoniły słabe i kiczowate zakończenie. I przyznaję bez bicia - bałam się! A to już nie lada wyczyn, biorąc pod uwagę fakt, że naprawdę mało jest utworów, zarówno tych filmowych jak i literackich, które mogłyby wywołać u mnie strach. 
Powracając jeszcze do klimatu, o którym wspomniałam słowo - zrobił na mnie niesamowite wrażenie, ponieważ cały czas można było odczuć tę zagadkowość, tajemniczość, a także, co ciekawe, zapach starych książek! Właśnie tak, oglądając ,,Dziewiąte wrota", gdzie pokazane były przepiękne zbiory zakurzonych ksiąg, wyobrażałam sobie, że to JA ich dotykam, czuję w dłoniach zżółciały, szeleszczący papier, JA je wącham i do moich nozdrzy dociera zapach kurzu, kartek i starości, JA przechadzam się między regałami wypełnionymi perłami literackimi. 
Film ,,Dziewiąte wrota" zrobił na mnie niemałe wrażenie. Pomijając naprawdę kiepskie zakończenie, które mnie rozczarowało, uważam ten czas za dobrze zagospodarowany. Polański po raz kolejny się popisał. Polecam. 

3 komentarze:

  1. Widziałam film dobre kilka razy i go naprawdę lubię!

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, zakończenie słabe, ale każdy film z Johnnym ogląda się wyśmienicie.

    OdpowiedzUsuń
  3. dla mnie to film o naturze zła, które kryje się w każdym człowieku, tak jak potencjał do czynienia dobra. Bohater uświadamia sobie to właśnie w końcówce filmu. Każdy ma potencjał do otwierania wrotm

    OdpowiedzUsuń