Wydawnictwo : WAB 2011
Język oryginału : polski
Liczba stron : 304
Ocena wciągnięcia : 6
Ocena ogólna : 6
Dmitrij Strelnikoff to rosyjski pisarz, biolog i dziennikarz zamieszkały w Warszawie. Swoje książki pisze w dwóch językach - rosyjskim i polskim. Jest autorem takich powieści jak "Wyspa", "Ruski miesiąc" i "Nikołaj i Bibigul".
Współczesny Berlin. Norbert Lauschke nie miał łatwego dzieciństwa - jego irańska matka, Shirin, umarła. Ojciec Niemiec, Horst, czuje nieposkromioną nienawiść do syna - obwinia go o śmierć swej żony - przed narodzinami Norberta, śnił o spotkaniu z wodnym bóstwem i małym chłopcem, a także o łowieniu złotych ryb. Gdy opowiedział o nim matce Norberta, ta wpadła w rozpacz i umarła tuż po urodzeniu syna.
Przez wiele lat Norbert wegetuje - nieustannie pije, jego jedynym zajęciem jest wędkarstwo. Duchową równowagę przywraca mu Agata - kobieta, która po pewnym czasie staje się jego żoną. Jednak.. nad ich rodziną spoczywa dziwne fatum - mimo iż fizycznie nic nie dolega córce Norberta i Agaty, Emilce, to dziewczynka zachowuje się melancholijnie, zupełnie inaczej niż jej rówieśniczki. Aby zwalczyć fatum, Norbert musi udać się w podróż - otrzymał bowiem zagadkowe wezwanie, z którego dla własnej córeczki nie może się wycofać.
"Złote ryby" to powieść, która intryguje. Zadziwia. Nakłania do refleksji. Zamyka buzię i otwiera oczy. Jest.. bardzo dziwna. I brak mi słów, którymi bym ją określiła. Jest nietypowa i nie wiem, co mogę o niej napisać - chciałabym pisać wiele, a jednocześnie nie pisać nic. Tylko milczeć.
Ta książka to mieszanina baśni i współczesności, przy okazji podróż po wielu egzotycznych zakątkach świata - tych znanych, mniej i już nieistniejących. Przedstawia nam, za pomocą pojedynczych epizodów, historię wielu pokoleń - od Scytów do mieszkańców współczesnego Berlina. Utwór momentami kojarzył mi się z baśniami braci Grimm, chwilami wszystkie te książki o Irankach, Arabkach i podobnych, czasami nawet ze zwyczajną powieścią obyczajową. Już początek wydał się magiczny - na tyle, że miałam przed oczami "Małą syrenkę", tylko nieco pozmienianą.
Nie będę rozprawiać o bohaterach, o nie. To byłoby zbyt zwyczajne, a "Złote ryby" do zwyczajnych nie należą. Ten nastrój, ta wszechobecna melancholia, ta magia .. zabierają mi dech w piersiach.
"Złote ryby" to bardzo specyficzna książka. Nie jestem pewna, czy spodobałaby się każdemu. Właściwie nie jestem pewna, czy mi samej się spodobała, czy mną zawładnęła - nie mogę przestać myśleć o rybach. Po lekturze "Złotych ryb" z pewnością zmieni się moje podejście do tych pływających stworzeń - nie tylko złotych.
Ja za sam Berlin już chciałabym przeczytać, bo to jedno z moich ukochanych miast. A, że książka wydaje się być intrygująca, to będę sprawdzała w bibliotece od czasu do czasu.
OdpowiedzUsuńCzytałam ją i też byłam pod wrażeniem. Świetna książka, którą również polecam:))
OdpowiedzUsuńKsiążkowo - ja nie lubię Niemiec, nie wiem, czemu. Języka niemieckiego także nie mogę znieść. Polecam książkę, polecam ;)
OdpowiedzUsuńKasandra - o tak :)
nie czytałam, ale po twojej recenzji, bardzo chcę
OdpowiedzUsuńzobaczymy czy mi się spodoba ;)
Lubię literaturę rosyjską za tą właśnie nostalgie i melancholię bliską mojemu charakterowi :)
OdpowiedzUsuńZ milą chęcią zmienię również swoje podejście do złotych rybek :)
pewnie nie zwróciłabym na nią uwagi, gdyby nie Twoja recenzja. Zainteresowałaś mnie i mam zamiar poszukać tej ksiązki ;)
OdpowiedzUsuńŁohoho, super się zapowiada :D
OdpowiedzUsuńIntrygujące! Nie znam autora, chyba dużo tracę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGdyby nie twoja recenzja ja także, tak jak Dominika Anna, nie zwróciłabym uwagi na tę powieść. A teraz bardzo mnie zaintrygowałaś. Książka wydaje się być w pewien sposób magiczna, a ja takie lubię.Ale jak tu być pewnym, że książkę przeczytam kiedy tyle innych czeka w kolejce. Napiszę wiec, ze bardzo bym chciała ją przeczytać jeśli ją zdobędę i czas będę miała.
OdpowiedzUsuń